O ile historia bardzo ciekawa, a bohater jest żywym dowodem na to, że prawdziwe bohaterstwo istnieje, o tyle sam film tam przecukierkowany że aż do porzygania. Amerykańskim patosem jest tutaj nafaszerowane wszystko, a amerykański bohater jest postacią nieskalaną choćby rysą grzechu. Wszyscy ci, którzy początkowo wydawali się aroganccy i niemili, jak wszyscy uronili później łzy wzruszenia i stali się prawi i wzorowi. Nawet Japończyk, któremu dane było poznać naszego bohatera ukazał w swych oczach zrozumienie i szacunek. Ocenę zawyżyłem ze względu na niezłe efekty i sceny batalistyczne, jednak merytorycznie ten film to kilo mułu do porzygania amerykańkim patosem.
"ckliwy gniot", "kilo mułu do porzygania amerykańskich patosem" - takich fraz można znaleźć wiele na Twoim profilu impotencie emocjonalny. Wracaj do Doktora Strange'a - Twoje kino.
Widzę, że brak argumentów skutkuje atakami ad personam. Niegrzeczne, ale cóż, wyżyj się chłopcze. Może kiedyś nabierzesz szacunku do świata i ludzi. Pozdrawiam.
Ja po prostu zastanawiam się, jakie musi być życie człowieka, który każdy przejaw podniosłości, romantyzmu krytykuje w ten sposób. Tak jak mówiłem - impotencja emocjonalna, czy to jest coś obraźliwego? Nie sądzę. Radzę się natomiast zastanowić nad tak prostacką krytyką niektórych wartości i dopiero potem mówić o szacunku - lub o jego braku.
Okej rozumiem sceny romantyzmu tylko moim zdaniem ten wątek psuje całą historię, ponieważ jest strasznie wręcz sztampowy i niestety za długo przez to film się rozkręca ):
Jak w takim razie nazwac film, za ktory Di dostal oskara rok temu? Tak samo, swietna historia, badass i przekijowe filmidlo obrazkowe.
Masz absolutną rację. Film jest tak przesłodzony, że próchnicę czuję na całej żuchwie. Kuloodporny pół-anioł zapieprza po całym polu bitwy i ratuje wszystkich bez względu na to co ma urwane. Gdy odbił jeden granat ręką i wykopnął drugi w stronę wroga to myślałem, że spadnę z krzesła za śmiechu.
Ponad to, z filmu dowiadujemy się, że:
1. Amerykanie: ci dobzi (nieskalani bohaterzy broniący ojczyzny)
2. Japończycy: ci źli ("zwierzęta" jak to ich określił jeden z jankesów w filmie).
Polecam film każdemu miłośnikowi filmów science-fiction.