Mam wrażenie, że niektóre role nie zostały zarysowane do końca w scenariuszu - a z takim faktem aktorzy mogą się uporać, albo nie.
No to Liv Ulmann uporała się kiepsko (choć ze względu na sytuację postaci jej gra była pewnie uprawniona).
Fromm odegrany bardzo teatralnie. Za bardzo jak dla mnie, myślę, że za bardzo nawet jak na tamte lata.
Kilka prób nawiązania do historii szachów (Akiva - kojarzy się ze słynnym łodzianinem), Fromm robi za takiego niby Fischera, a cały pojedynek, wiadomo, do którego meczu nawiązuje.
Stan Akivy trochę kojarzy się z jednym z meczów Karpowa z Kasparowem, bądź z historią Tala.
Ale już sama gra oddana tak sobie przez niektórych z aktorów. Tam siedzą niby arcymistrzowie, a te wyrazy zaskoczenia na twarzach aktorów wyglądają dość śmiesznie momentami (bodaj w jednej z początkowych scen w przypadku Olbrychskiego mnie to zapiekło w oko)

Ciekawy jestem, na ile mocno zapatrzyli się na ten film twórcy "Pawn sacrifice".

Ale film ogólnie dobry. Przy tak powolnej narracji, ograniczeniach miejsca i tematu, to się ogląda z zaciekawieniem do końca, więc wg mnie godne polecenia.