Specjalnie przed chwilą założyłem konto na Filmwebie, żeby napisać ten jeden pieprzony komentarz. Przed chwilą obejrzałem ostatni odcinek i mnie rozpieprzył. Tak po prostu... Nigdy, kuźwa, nigdy tak nie płakałem na żadnym filmie czy serialu. Nie chcę powiedzieć, że serial to ideał, bo do tego, moim zdaniem, oj daleko, ale... Po prostu - myślałem, że zwariuję, myślałem, że może Kaori nie umrze, albo zagrają po operacji ze sobą, ten ostatni raz... Ale list do Kousei na końcu, gdzie Kaori pisze, że go kocha... Wybuchnąłem dziecinnym płaczem, zużyłem kilka chustek i zacząłem chodzić po pokoju jęcząc "dlaczego?..." - nie mogłem przyjąć, że jej nie ma, nigdy strata fikcyjnego bohatera nie przemówiła do mnie tak realnie... Ten jeden moment serialu wydobył ze mnie łzy... Ja... nie myślałem, że mogę tak zapłakać oglądając film :'-)