Jak to się dzieje? Damon Lindelof na przestrzeni dwóch pierwszych odcinków robi dosłownie wszystko, by pokazać jak bardzo wątpliwe i niejednoznaczne z etycznego punktu widzenia są poczynania głównych bohaterów, a mimo to, konserwatywni widzowie bredzą coś o "złych białych, dobrych murzynach". Moi drodzy, czy my aby na pewno oglądamy ten sam serial? Policja, w której skład wchodzą głównie osoby o czarnym kolorze skóry, dokonują wszelkich aktów samowolki: bezprawne przesłuchania z użyciem przemocy, bezpodstawne areszty, używanie paralizatorów wobec bezbronnych i wiele innych, które w normalnym świecie uznane byłyby za niedozwolone, a być może i faszystowskie. Mimo tego jakże barwnego portretu serialowej policji, niektórym widzom ubzdurał się jednak wizerunek dobrego i nieskazitelnie czystego "murzyna". Natomiast biali, żeby było ciekawiej, zajmują w serialu prawie wszystkie najwyższe, wymagające zaufania publicznego stanowiska: komendanta policji, senatora, prezydenta i - jak wynika z zapowiedzi - również agenta FBI. Niektórym widzom nie przeszkadza to jednak, by odczytywać intencje twórców jako zdecydowanie rasistowskie i wykluczające w stosunku białej rasy. Czy ktoś jest w stanie wytłumaczyć mi ten prawicowy obłęd?
Serial ma drugie dno i nikt go nie zauważa. Ewidentnie widać, że rasizm i nierówność społeczna nie zniknęły ze społeczeństwa egalitarnego. Zmienił się tylko kierunek rasizmu. Teraz biali niezgadzający się z obecnym systemem są obywatelami drugiej kategorii. Obywatelami na których ciemiężeni czarnoskórzy mogą wyładowywać swoją agresje oraz kompleksy zamierzchłych wieków. Biali u władzy to tacy, którzy są zindoktrynowanych własną ideologią, ideologią Chrystusów świata odpowiedzialnych za wszystkie zło jakie spotkało czarnoskórą ludność, bijących się w pierś każdego ranka po przebudzeniu "Moja winna, moja winna, moja bardzo WIELKA winna".
W sumie to mam to gdzieś ilu czarnych jest na ekranie i jakiej orientacji seksualnej, przeszkadza mi świat wykreowany na potrzeby tego "widowiska", świat który nie kupuje, przez który nie czuje się wciągnięty przez 50 minut w tygodniu. Świat który by się rozsypał jak by miał istnieć naprawdę, który zaprzecza sam sobie przez co poczynania bohaterów są głupie i nieistotne. Czy to winna scenarzysty? Zakładam, że tak. Widać ewidentnie, że autor nie odrobił pracy domowej - nie przeczytał/obejrzał komiksu i filmu. Zostało mu to streszczone przez kogoś podczas tak zwanego brainstorm czyt. brainwash co jest widoczne na ekranie, a wlepienie znanych "motywów" tu nie pomaga, wręcz przeciwnie wywołuje zażenowanie. Z tego Mystery Box nic nie będzie.
"Teraz biali niezgadzający się z obecnym systemem są obywatelami drugiej kategorii." - nie wiem z jakiego uniwersum ty się urwałeś, ale szczerze współczuję...
"autor nie odrobił pracy domowej - nie przeczytał/obejrzał komiksu i filmu" - Nie, to ty chyba go nie przeczytałeś. W odróżnieniu do takiego Snydera, który z Watchmenów zrobił chyba najbardziej "cool" grupę herosów w historii kina (czyli zupełne przeciwieństwo tego kim są), Lindelof zdaje się doskonale rozumieć historię Moore'a. Oryginał, tak samo jak serial HBO, również był dziełem zaangażowanym politycznie i każdy dojrzały odbiorca zdaje sobie z tego sprawę. Komiksowi strażnicy to zwykli, często żenujący ludzie poprzebierani w tanie szmaty, a nie proto-Avengers w slow-motion i otoczce neonowych świateł tak jak zobrazował to Snyder. Film, mimo, że opowiada tę samą historię co powieść graficzna, to jest o wiele bardziej od niej odległy niż serial Lindelofa, który doskonale chwyta jej ducha. Póki co, te dwa odcinki, udowadniają, że serial jest godną kontynuacją wątków, a talent światotwórczy Lindelofa jest godny talentu Alana Moore'a. Snyder nie dość, że wypaczył przekaz pierwowzoru to jeszcze bezczelnie i odtwórczo zekranizował go dosłownie kadr po kadrze, zapominając, że każde medium działa na własnych zasadach i to co sprawdza się w narracji komiksowej nie zawsze będzie działać w medium filmowym. Poza zmianą zakończenia, spowodowaną prawdopodobnie brakiem funduszy na wielką kałamarnicę w CGI, nie dał od siebie absolutnie nic nowego. Jest mizernym reżyserem spełniającym swoje dziecięce fantazje o przeniesieniu fajnych obrazków z komiksu na wielki ekran. Niestety nie samymi obrazkami komiks stoi i nie na tym polega sztuka filmowa, żeby bezmyślnie odtwarzać to co już raz zostało stworzone. Do kręcenia teledysków może i by się nadawał, ale do pisania angażujących emocjonalnie opowieści, nie bardzo. O kiepskim castingu już nawet nie wspomnę... Lindelof z kolei, z szacunkiem bierze na warsztat świat wykreowany przez Moore'a i rozszerza go w odważny i bezkompromisowy sposób, czyli tak jak na dojrzałego artystę przystało.
Nie kompromituj się, Watchmen Snydera w wersji 3,5 godzinnej to arcydzieło, najlepsza ekranizacja komiksu i jeden z najwybitniejszych filmów w historii. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że jest lepszy niż komiks.
o kurde... teraz do dowaliłeś. "Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że jest lepszy niż komiks" -nie ryzykuj.
Nie trzeba argumentować, wystarczy obejrzeć film. Genialna fabuła przeniesiona prosto z komiksu, nie różniąca się niczym prócz zakończenia, genialne zdjęcia, kostiumy, scenografia, klimat, muzyka, gra aktorska. Czego Ci jeszcze brakuje?
Snyder całkowicie wywalił główny motyw Watchmen czyli obalenie mitu superbohatera, Rorschach w tym filmie to Punisher z umiejętnściami Batmana, klepie 20 policjantów po wyskoczeniu z piętra, Silk Spectre i Nite Owl, to psychopaci mordujący niczym brutalni Power Rangers, kopiąc swoich wrogów na odległość dziesięciu metrów, Ozymandias jest spłaszczony do poziomu typowego oprycha z kreskówki, nie da się w nim nic lubić w przeciwieństwie do pierwowzoru, Wszystko jest tu zrobione po to by fajnie wyglądało, całkowice przeciwstawia się to głównemu przesłaniu Watchmen.(np po cholerę wstawiać Bubastisa, skoro w zakończeniu i tak nie ma wychowanej genetycznie ośmiornicy? dlatego bo było w komiksie i fajnie wygląda, myślenie Snydera) Kostiiumy tylko te przełożone 1/1 są dobre, czyli Rorschach i Komediant, ale Nite Owl, Ozymandias wyglądają kiepsko, szczególnie ten drugi. WATCHMEN Snydera nie są ani trochę lepsze od komiksu Moora. Jest to niezły film, ale kiepska adaptacja.
No właśnie te walki Rorschacha czy Nite Owla i Silk Spectre robią zajebisty klimat i są genialnie nakręcone, albo np. scena jak Rorschach zabija pedofila tasakiem (w komiksie go spalił co było słabe) to jest scena którą się pamięta do końca życia. Kostiumy wszystkich były bardzo dobre, nie wiem co chcesz od kostiumu Puchacza, był lepszy niż w komiksie. I nie wiem gdzie widzisz wywalenie obalenia mitu superbohatera bo to w filmie było, nikt tak wcześniej nie przedstawił superbohaterów jak Snyder. Takie czepialstwo co do filmu który jest praktycznie odwzorowaniem komiksu kartka po kartce z wyjątkami małych zmian by lepiej wyglądało (i dobrze!) jest absurdem. Wychwalanie pod niebiosa komiksu i krytykowanie filmu który jest prawie taki sam to idiotyzm. Ja na pewno chętniej wrócę do filmu niż do komiksu, który wcale nie jest aż tak wybitnym arcydziełem jak niektórzy psychofani twierdzą. Jak dla mnie to Sandman lepszy, a z Moora większe wrażenie zrobiło na mnie np. Prosto z piekła albo Zagubione dziewczęta.
Jeżeli dla Ciebie scenami, które pamięta się do końca życia są te, w których ktoś komuś odcina ręce tasakiem albo się kopie z bandziorami w zaułku, to może się jednak nie zabieraj za nic powyżej kina akcji, bo zupełnie nie rozumiesz, że w historii o Strażnikach (komiksowych) akcja była właściwie NIEISTOTNA. To jest dramat, komentarz społeczny, dzieło filozoficzne, a nie komiks o kopaninie zamaskowanych typów. Jestem załamany poziomem dyskutantów pod tym serialem. Zupełna ignorancja, brak zrozumienia poruszanych problemów, totalna nieumiejętność interpretacji czy odnajdowania drugiego dna opowiadanej historii... Aż boli czytanie takich bezrefleksyjnych bzdur.
Film Snydera jest ładny i mi się podobał. Ale błagam... To jest jedynie efektowny teledysk stworzony na podstawie wybitnego komiksu, a nie pełnoprawna adaptacja.
Widać po twoich argumentach, że bardziej zwracasz uwagę na wygląd i klimat filmu, niż na sens, logikę i wierność komiksowi. Tobie się podoba - spoko. Ale są też tacy, którym to nie wystarcza.
"walki Rorschacha czy Nite Owla i Silk Spectre robią zajebisty klimat" - no, klimat... klimat, który ma się zupełnie nijak do przesłania komiksowego pierwowzoru xd Jak cały film zresztą, ale tyle razy było to już tutaj wałkowane, że chyba kto miał zrozumieć ten zrozumiał.
"Kostiumy wszystkich były bardzo dobre, nie wiem co chcesz od kostiumu Puchacza, był lepszy niż w komiksie. I nie wiem gdzie widzisz wywalenie obalenia mitu superbohatera" - no te kostiumy właśnie MIAŁY BYĆ ch*jowe, bo na tym między innymi polega dekonstrukcja mitu superbohatera xD jezu... Walki nie mają być cool, mają być ciężkie i toporne, bo superbohaterowie w Watchmen to ludzie z krwi i kości, a nie bezbłędne maszyny do wybijania hord przeciwników. Prowadzenie oryginalnej fabuły komiksu z taką filozofią jaką przyjął sobie Snyder jest absurdalne, niedorzeczne i wynika z dziecinnego zachłyśnięcia się "fajnością" samych obrazków, a nie tego co kryje się w opowiedzianej przez Moore'a historii ani tego co jest pod nią, między wierszami na poziomie meta (którego zresztą nie da się przenieść bezpośrednio, ale tego Snyder też nie rozumie xd)
"Genialna fabuła przeniesiona prosto z komiksu"
Jaka genialna fabuła? Te pożal się Boże dłużyzny i przeciąganie scen śmiesz nazywać przeniesieniem fabuły? Moore co innego pokazał w komiksie, a co innego zaprezentował Snyder. Ze swego rodzaju political fiction zrobiono kolejny film o superbohaterach ledwie nadmieniając idee Moore'a - o żenującym światku superbohaterskim, który ma tak naprawdę drugie dno i niesie ze sobą niezłą patologię wielopoziomową. Począwszy od samych postaci, skończywszy na zachwyconym (lub też nie) społeczeństwie. Snyder o tym wspomniał w pierwszych kilku scenach filmu. Im dalej w głąb (tak... takie kapuściane stwierdzenie pasuje) tym coraz płyciej, powierzchowniej, bzdurniej przekazane kadry z komiksu. Po prostu chciał zrobić prawie to samo, co z "300". Tylko tym razem nie wyszło. Oj, bardzo nie wyszło. I tak patrząc z perspektywy czasu mógłby spokojnie swoje "dzieło" zamknąć w maks 2h, zamiast męczyć widza nudnymi scenami pseudo-miłosnymi, czy miałkimi wynurzeniami przez dodatkowe 1,5h. Wyciął kałamarnicę, to i mógł darować sobie resztę.
Może przynajmniej stworzyłby własną interpretację, w której Watchmen nie są żenującymi superbohaterami. Radykalnie wobec Moore'a, ale przynajmniej może lepiej by się oglądało z taką świadomością.
No i właśnie tę dekonstrukcję mitu superbohatera dostałem w filmie - przynajmniej ja. Rorschach zmaga się z traumą jako DDD, Komediant chce bzykać własną córkę (na początku nie wie, że to jego własne dziecko), Ozy to kompletne przeciwieństwo Kapitana Ameryki (odmienne postrzeganie wolności obywatelskich), Sowie brakuje geniuszu Batmana i jego charyzmy itd. Cały świat jaki wykreował Snyder jest jak uproszczony nieco kryminał noir. Dostałem zaskakującą opowieść o ludziach kierowanych niejednoznacznymi motywami, namiętnościami, o ludziach pełnych słabostek.
Zgadzam się. Snyder zrobił wybitne dzieło... a wielkiej kałamarnicy nie zrzucił tylko dlatego że uznał to za tandetę. I miał rację. Wybrał inne rozwiązanie. Co do serialu to zaczyna mi się on coraz bardziej podobać (jestem po 4 odcinku)
Ale przecież tandeta jest wpisana w DNA tego komiksu xD I to właśnie jedna z tych rzeczy, których Snyder niestety nie zrozumiał...
Czytałem komiks 2 razy i się zgadzam, że Snyder kompletnie nie zrozumiał metanarracji z komiksu. Serial z kolei wydaje się to rozumieć i przedstawia złożone postacie i złożony świat, gdzie nie ma jednoznacznie dobrych i złych bohaterów, czy grup społecznych. Są same odcienie szarości.
Dokładnie i w dodatku serial również jest metanarracyjny o czym świadczy chociażby wątek American Hero Story
Jestem po 6 odcinku i jest coraz lepiej. Wydawało mi się że ten komiks, który mam i czytałem 2 razy, jest niemożliwy w adaptacji, a tu proszę, kontynuacja wierna oryginałowi. Mam wrażenie że zaściankowe polaczki widzą czarnoskorego w trailerze i od razu przechodzą do konkluzji, że hurr durr lewactwo, podczas gdy serial rozgrywa współczesne niepokoje na tle rasowym bezbłędnie, nie zajmując żadnego stanowiska i traktując to tylko jako kontekst do całej historii a nie jej meritum. Dla mnie to póki co jest jeden z lepszych seriali ostatnich lat, pod każdym względem, a przejścia między scenami są niesamowite.
Z jednej strony konkluzja "serial rozgrywa współczesne niepokoje na tle rasowym bezbłędnie", a z drugiej "zaściankowe polaczki".
Każdy hoduje w sobie taką pogardę, jaka mu do światopoglądu pasuje?
Chciałem ci tylko lewaczku-polaczku napisać, że ojkofobi, to największe śmieci w każdym narodzie. Wylęgi.
Komiksu nie czytałem. Film Snydera znam i uważam go jeden z najlepszych filmów o super bohaterach jaki powstał, nawet jeśli nie trzyma się kurczowo oryginału. Wypowiadasz się jako ekspert i może nawet nim jesteś. Ale wiesz co? Mam to gdzieś! Serialu jeszcze nie oceniam, ale po dwóch odcinkach dochodzę do jedynego słusznego wniosku. Jak na razie jest rasistowski i nielogiczny. Co do rozwinięcia idei pierwowzoru. Denis Villnevue zrobił to genialnie. Dopisał ciąg dalszy klasyki kina i literatury i zrobił to po mistrzowsku. Można powiedzieć, że dokonał niemożliwego. Serial Watchmen, nawet jeśli rozwija pewne motywy zapoczątkowane w komiksie nie przekonuje mnie. Jak na razie jest nastawiony na pierwszy efekt, który ma zrobić widzowi bałagan w głowie, ale marnie mu to idzie. Mooooże dalej będzie lepiej. Ale gloryfikowanie czarnych i pokazywanie ich jako tych ciemiężonych i dobrych, a białych jako złych na szczytach władzy jest co najwyżej poprawne politycznie. I nic więcej.
Ok, to oczywiste, że każdy ma swój gust i swoje zdanie więc z tym nie zamierzam się kłócić, ale jeszcze raz i powoli powtórzę: ten serial w ŻADNYM MOMENCIE nie gloryfikuje czarnych xD Na litość boską, czy tak trudno wyłapać jak bardzo niejednoznaczni są jego bohaterowie? Mam wrażenie, że to albo jakieś wewnętrzne uprzedzenia albo odruchowe filtrowanie wszystkiego przez swój światopogląd zaburza niektórym proces interpretacyjny tego co właściwie ogląda...
Byli. Ale film opowiada o innej segregacji. O segregacji rasowej. Rasizm jest tutaj raczej alegoria, rownie dobrze moglyby byc przedstawione konflikty klasowe, ale to zniewolenie czarnych najbardziej odcisnelo pietno w hostorii USA. Osobiscie nie widze gloryfikowania czarnych w tym serialu i nie o to tu chodzi. Nie widze tu „dobrych” i „zlych” skorelowanych z kolorem skory.
Jeden z lepszych seriali jakie ogladalem.
Odnosze wrazenie jak czytam komentarze ludzi, ze to temat rasizmu wobec czarnoskorych im smierdzi lewactwem. Jakby pokazano konflikt z rdzennymi amerykanami to by juz bylo spoko xD
Niewolnictwo czarnoskorych w USA namieszalo spolecznie tak bardzo, ze jest to wciaz aktualny i budzacy wiele emocji temat
Strasznie ciężko czyta się te twoje wodolejstwo, gdyż mało treści, a dużo Twoich urojonych "prawd" o ludziach, których nawet nie znasz. Ale to typowe dla lewicującego publicysty, czyli zasada: piszcie tak, jak byście przewracali oczami. Albo jeszcze lepiej – piszcie przewracając oczami w poczuciu wewnętrznego zażenowania małością i ograniczeniem intelektualnym konserwatystów. Z jednej strony Snyder bezczelnie i odtwórczo zekranizował komiks dosłownie kadr po kadrze zapominając, że każde medium działa na własnych zasadach, z drugiej też źle, bo nie było kałamarnicy. Serio znasz go i wiesz, że zapomniał ? Ale patrz powyżej: lewicowy publicysta wie lepiej... Kałamarnica w filmie, byłaby swoja drogą zwyczajnie groteskowa i żenująca. Synder w kilku pierwszych scenach filmu pokazał więcej esencjonalnej treści zaangażowanej politycznie, niż cały ten serial. No, bo co w nim jest ? Rozwleczona przez caaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaały serial mniejszościowa narracja winy (nic specjalnego), średnio wiarygodna grupa białych suprematystów (mocno żenująca w ostatnim odcinku), jakieś historyczne wydarzenia ze Stanów, które w dzisiejszym świecie obchodzi, nie wiem kogo... Gdzie Ty chłopie masz tych "proto-Avengers w slow-motion i otoczce neonowych świateł" jeżeli nie w serialu właśnie czego Angela Abar (aka Commando z 1985) podczas kolejnych strzelanin jest najlepszym przykładem. Jak już musisz wstydzić się za Polaków (małpując przy tym np. Jarosława Kurskiego), którzy nisko ocenili ten serial, to przypominam, że na Rotten Tomatoes oceniony jest jeszcze niżej i również niżej niż film. Nie przez przypadek... Kogo obchodzą Twoje przekonania społeczne i polityczne anonimie, które wciskasz na siłę w kolejnych wypowiedziqch ? To teraz przystąp do psychologizowania, ustanów siebie autorytetem, pociśnij incelem. Pa.
"Kałamarnica w filmie, byłaby swoja drogą zwyczajnie groteskowa i żenująca." - No i właśnie o to chodzi! To byłoby jak najbardziej w duchu komiksu, ale Snyder oczywiście go nie załapał, co już wystarczająco mocno uargumentowałem wcześniej.
"Gdzie Ty chłopie masz tych "proto-Avengers w slow-motion i otoczce neonowych świateł" jeżeli nie w serialu właśnie czego Angela Abar (aka Commando z 1985) podczas kolejnych strzelanin jest najlepszym przykładem" - Serio? Porównaj sobie scenę bójki w więzieniu z filmu Snydera i każdą scenę bijatyki z serialu - u Snydera popis efektownej choreografii w slow-motion (https://youtu.be/PA0SarFs60w?t=62), u Lindeolofa niezdarne szamotanie się z doskonałym wyczuciem fizyki i ograniczeń ludzkiego ciała. (https://youtu.be/O8sPy-PhucI?t=110)
"Kogo obchodzą Twoje przekonania społeczne i polityczne anonimie" - widocznie ciebie, skoro musiałeś popełnić tak długą rozprawkę ;)
"przeszkadza mi świat wykreowany na potrzeby tego "widowiska", świat który nie kupuje, przez który nie czuje się wciągnięty przez 50 minut w tygodniu. Świat który by się rozsypał jak by miał istnieć naprawdę" - A czy świat w "1984" Geogre'a Orwella jest wiarygodny? Czy świat Gwiezdnych Wojen jest wiarygodny? Czy świat "Nowego wspaniałego świata" Huxley'a jest wiarygodny? Wszystkie opowieści science fiction opierają się na pewnego rodzaju umowności, a to co proponuje Lindelof, jest według mnie ciekawą i konsekwentną kontynuacją wątków stworzonych przez Moore'a. Być może nie czujesz się wciągnięty, bo fabuła nie skupia się na białych heteroseksualnych mężczyznach i trudno ci się z kimkolwiek utożsamić... Empatia ma granice ;) #NieJestemRasistąAle...
"Teraz biali niezgadzający się z obecnym systemem są obywatelami drugiej kategorii." - nie wiem z jakiego uniwersum ty się urwałeś, ale szczerze współczuję..."
Rozmawiamy dalej o serialu bo chyba oglądałem coś innego. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Każdy może odebrać obrazi i zinterpretować go jak chce. W przeciwnym razie to szara propaganda.
"Być może nie czujesz się wciągnięty, bo fabuła nie skupia się na białych heteroseksualnych mężczyznach i trudno ci się z kimkolwiek utożsamić..."
Odpisał bym coś na to lecz widzę dokąd zmierza ta dyskusja. Dlatego nie podejmę się jej i życzę powodzenia. Być może znajdziesz osoba która sięgnie/zniży się do Twojej poprzeczki intelektualnej.
Pozdrawiam.
Empatia ma granice, gdy Sobie je nakreślimy.
#NieJestemRasistąAle...LubieWytykaćRasizm
Pieprzysz o tym rasizmie jakbyś był czarnym ze 100 lat temu. Wrzuć na luz bo to jest już naprawdę nudne. Męczy mnie już ten podział na czarnych i białych w końcu mamy cholerny 2019 a w mediach jak i mentalności ludzi wciąż to samo a już najbardziej takich nawiedzonych jak ty.